czwartek, 7 lutego 2013

Morze


Zobaczyłam morze przez okno małego domu, w którym postanowiłam zamieszkać pewnego lata. Zamykam oczy, gdy przypominam sobie, jak mnie przywołało. Nie wiem, który z żywiołów jest najsilniejszy, mogę jednak powiedzieć z całą pewnością, że woda jest najwierniejszym kochankiem, ogień wytrwałym wrogiem, powietrze jest pełnią życia a ziemia ciemnością śmierci. Rozebrałam się i pobiegłam do wody, by na przemian tonąć i odradzać się w głębinach zatoki. Pieszczona z namaszczeniem przez fale rozchylając usta połykałam morze, pozwalałam roślinom bawić się moimi włosami, stopy moje zatapiały się coraz głębiej w ziemię, palce wydłużały się. Piasek, który dostawał się pod paznokcie wchodził coraz głębiej pod skórę, by wreszcie znaleźć się w moich żyłach. Wymieszany z krwią zastygał. Paznokcie otoczone muszelkami zmieniały kształt, by upodobniać się do towarzyszy.

Kiedy wyszłam z wody zobaczyłam na brzegu ludzi pokrytych łuską, a ich ciała oblepione piaskiem wiły się bezwładnie. Woda była blisko, oni jednak nie mogli jej dosięgnąć. Patrzyli przed siebie zahipnotyzowani. Skierowałam się w stronę domu jednak już po kilku krokach nogi ugięły się pode mną.  Bezsilna dusiłam się powietrzem, gdy piasek oblepiał łuski pokrywające moje ciało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz